Jakiś czas temu Marvel wydał dwa tomiska obok których nie mogłem przejść obojętnie. Chodzi mianowicie o "Marvel Atlas" czyli kompendium wiedzy na temat krajów istniejących w Universum Marvela. Jako fanatyk wszelkiej maści map prześwietliłem dokładnie atlas i postanowiłem podzielić się z wami wrażeniami.
I tom obejmuje Europę, Azję i Oceanię, a II resztę świata, i dla odmiany zacznę właśnie od niego. Na początek jedna uwaga. Mapy są tak niechlujnie narysowane, że szkoda oczu na nie. Naprawdę nie przesadzę jeśli napiszę, że sam lepiej bym je narysował, a muszę dodać, że sam niejedną mapę spłodziłem. Przecież wystarczyło je przerysować z jakiegoś atlasu. Żadna sztuka dla przeciętnego rysownika. Za mapy odpowiadał Eliot R. Brown, więc tym bardziej dziwi mnie fuszerka, którą odwalił.
Atlas zawiera podstawowe informacje o danym kraju, takie jak: ludność, waluta, ustrój, surowce. Zaserwowano także krótką notkę historyczną. Dowiadujemy się także kto w danym kraju rezyduje i jakie superistoty z niego pochodzą. W przypadku fikcyjny państw podano również miejsce debiutu na łamach komiksów. Właśnie na państwach wymyślonych przez scenarzystów marvela postanowiłem się skupić, a przynajmniej na tych najciekawszych. Niestety nie każdy kraj może poszczycić się notką na swój temat, co mnie mocno rozczarowało.
1. Ameryka Łacińska.
a) Wiadomo, wszystkie kraje takie same i wszędzie gadają po hiszpańsku, więc co za problem wcisnąć im kilka dodatkowych krajów? Skoro jest Costa Rico to równie dobrze może być jeszcze: Costa Verde (inspiracją wakacje w Hiszpanii?), Costa Diablo (mój cichy faworyt, brak danych), Costa Perdita, Costa Salvador, Costa Dinera (wybrzeże brudnych pieniędzy???).
b) Rio de Muerte - z taką nazwą status światowego centrum turystyki gwarantowany.
Te wszystkie kraje oraz wiele innych upchano w Ameryce Środkowej. I komu przeszkadzały Zjednoczone Prowincje Ameryki Środkowej?
c) Bastrona - komunistyczne państewko na pograniczu Kolumbii i Peru. Jedyny słuszny ustrój zaprowadził tam idol lewackich debili, Ernesto "Che "Guevara. Co ciekawe, przed rewolucją, Bastronia była bogatym państwem, którego gospodarka opierała się na turystyce. Założę się, że FARC ma tam swoje bazy, a Chavez jeździ do nich na wakacje. Mieszka tam ponad 10 mln. ludzi. Prędzej uwierzę, że ludzie strzelają laserem z oczu niż w to, że w środku dżungli żyje tyle ludzi i ryją się do nich wycieczki z całego świata. Mają wyobraźnię chłopaki z Marvela.
d) San Diablo - tak nazwa nie wróży nic dobrego. Faktycznie, państwo na zachodnich krańcach Brazylii, sąsiadujące z Kolumbią, to siedlisko najemników, handlarzy narkotyków oraz komunistów. Przynajmniej mają fajną walutę: diablo peso. Kraj dwa razy większy od Bastronii, ale ma tylko niewiele ponad 1.5 miliona mieszkańców. To pewnie przez brak turystów.
Na mapie ewidentnie widać, że San Diablo "wycięto" z Brazylii, ale wszyscy gadają po hiszpańsku.
e) San Gusto - małe państewko leżące nad jeziorem Maracaibo. Normalnie bym je olał, ale grasował tam klon Hitlera. A może dalej tam rezyduje?
f) Santo Marco - to państwo zna chyba każdy. Jeśli nie kojarzycie to radze brać się szybko za lekturę X-Men #4 :) Brazylia ponownie poszkodowana.
g) Terra Nueva - tajemnicze państwo o którym nie żadnych informacji. Podobno leży na Karaibach. Tymczasem atlas umiejscawia go w miejsce prowincji Buenos Aires w Argentynie. Będę musiał przeprowadzić dokładne badania.
2. Afryka.
a) Burunda - państwo wykrojone z Angoli graniczące z Namibią. Ma niby 20 mln. mieszkańców, co może dziwić biorąc pod uwagę, że sama Angola przed wykrojeniem ma ma ok 16 mln. Pewnie sztuczki ze statystyką. Skoro Afryka to dyktatura, a skoro dyktatura to stolicą jest Freedomtown.
b) Wakanda - nigdy nie przepadałem za tym państwem, a raczej za gościem, który z niej pochodzi. Czarna Pantera i jego królestwo było dla mnie zawsze wytworem politycznej poprawności. Z tego co pamiętam Wakanda była zawsze przedstawiana jako państwo z bujną roślinnością, wodospadami i innymi cudami. Zawsze je sobie umiejscawiałem w Afryce środkowej (rejony Kongo, Ruandy). Tymczasem okazuje się, że Wakanda to tereny południowe Etiopii. Na tamtejszych terenach dominują jednak sawanny, stepy i półpustynie. Rzeczywistość nijak ma się do komiksowego wizerunku afrykańskiego królestwa. Znowu ktoś dał dupy w Marvelu.
c) Narobia - państwo wciśnięte między Południowy Sudan i Ugandę. Stolicą jest Narobia City. Ciekawe czy Nairobia będzie ich ścigać za plagiat.
To tyle na dzisiaj. Następnym razem zajmę się Europą. Tam to będą jazdy :D
wtorek, 31 stycznia 2012
piątek, 27 stycznia 2012
czwartek, 26 stycznia 2012
sobota, 14 stycznia 2012
poniedziałek, 2 stycznia 2012
Noworoczne postanowienia
Jak wynika z załączonego obrazka, Logan spełnił swoje obietnice sprzed lat. Mam nadzieję, że mnie pójdzie równie dobrze :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)